Właściwa osoba, we właściwym miejscu, we właściwym czasie

To był jeden z gorszych dni na szlaku. 25 grudnia. Święta. Cały dzień “jeździmy” po błotnistej drodze. Po kilku dniach opadów, glina rozchodzona przez krowy nasiąknęła wodą. Czasem zapadamy się po kostki.

Pogoda miała być lepsza, ale kolejne fale deszczu nas zalewają.

Dochodzimy do brodu nad potok, który płynie tu okresowo. Okazuje się być rwącą rzeką. Nie ma możliwości, żebyśmy go przeszli. Idziemy wzdłuż, ale drogę zastępuje nam odnoga. Tędy przeprawia się po kamieniach, ale teraz są pod wodą. Szukamy w chaszczach zwalonego pnia, czegoś, żeby móc przejść na drugą stronę rowu.

Dookoła są popalone konary. To kiepski materiał na stabilny most. Jest też drzewo, chylące się nad wodą. Dwa metry nad wodą! To będzie cyrkowe wyzwanie🤸🏻‍♀️ Musimy spróbować.

Sławek idzie pierwszy. Chwyta się gałęzi z boku dla utrzymania równowagi. Po drugiej stronie musi się spuścić z drzewa i stanąć na gałęziach wystających nad wodą. Udaje się. Podajemy sobie kijki. Teraz kolej na Weronikę.

Po przeprawie przez rów obchodzimy potok do mostu, nadkładając kilometry. Jest późno, a do góry mamy jeszcze ponad 400 metrów i 10 km do Montemaggiore. Po drodze zaczyna się śnieg. Jest już na 700 metrach! Zanim wchodzimy na grzbiet zapada zmrok i znowu zaczyna lać. Parasol niewiele daje. Brniemy po ciemku w błocie, przez kałuże i lejącą się po drodze wodę.

Jesteśmy przemoczeni kiedy docieramy do miasteczka. Szukamy otwartego miejsca z ciepłą herbatą i jedzeniem, bo przez cały dzień niewiele jedliśmy. W barze schniemy powoli, a malutka herbata i ciepła bułka z szynką i serem to za mało, żebyśmy mogli się rozgrzać. Szukamy na podglądzie google street view jakiegoś miejsca z podcieniem, ale nie znajdujemy. Musimy poszukać osobiście.

Kiedy zmarznięci krążymy po mieście, zagaduje nas ON. Okazuje się, że Pino jest jedynym, który ma tu pokoje do wynajęcia. Z ciepłym prysznicem…🥹

Kiedy kładziemy się w łóżkach zastanawiamy się: jak to możliwe, że był właśnie tam, z psem na spacerze.

Podobno nie ma przypadków…

Za każdym razem w kryzysowej sytuacji, dzieje się coś co trudno racjonalnie wyjaśnić. Otwarte drzwi wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebujemy. To magia tego szlaku. Nigdy wcześniej tak nie było.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *