3000 km za nami!
Po dwóch dniach huraganu idziemy dalej szlakiem.
Przechodzimy kilka pasm w Toskańskich Apeninach. Crête dei Laghi, Nodo del Monte Alto, Groupe du Mont Cusna, Crête du Mont Giovo, Groupe du Mont Cimone. Niestety, dobra pogoda nie utrzymuje się za długo. Właśnie nadszedł kolejny deszczowy front.
Miało być trzy dni pogody, więc chcieliśmy przejść 100 km wysokich partii gór. Prawie się udało. Przez dwa dni podziwialiśmy piękną jesień w Toskanii.
Ale wczoraj zlało nas na 1800 metrach. Przy silnym wietrze temperaturę odczuwamy na granicy zera. Do zejścia w las mamy dwie godziny marszu, przez które nie możemy się rozgrzać. Dopiero na przełęczy w wiosce, 1300 metrów niżej robi nam się ciepło.
Dziś idziemy w deszczu przez niższe, zalesione góry. Jest cieplej, a to dużo, gdy idziemy w mokrych ubraniach. Każde Gore-texy puszczają po kilku godzinach marszu w deszczu.
Właśnie suszymy się w bivacco La Rasa przy zamkniętym schronisku Pacini. Racjonujemy jedzenie, bo do sklepu mamy jeszcze pięć godzin marszu, a nie wiemy czy jutro będziemy mogli stąd wyjść. Zapowiadana jest ulewa. Pół salami, resztka sera, dwie kromki chleba i ciastka muszą nam wystarczyć.