Na krzemieńcu żegnamy się z Polską!
W Bieszczadach zaczęliśmy przejście przez Karpaty Wschodnie.
Bieszczadzki trójstyk granic trzech państw wprowadza nas w kolejny etap wędrówki.
Ostatnie dni dały nam się w kość. Duży mróz sprawia, że zmrożony śnieg jest bardzo dobrym podłożem, więc w Bieszczady granicznym wchodzimy z dystansem 35 kilometrów. Kolejnego dnia z Komańczy do Cisnej 32 kilometry czerwonym. Z Cisnej po odebraniu depozytu ponownie wspinamy się na granicę przez Jasło, jednak zmiana pogody na tzw. dupówę sprawia, że 25-kilometrowy marsz zmienia się w walkę z żywiołem do późnego wieczora i wycieńcza nas do reszty. Zamieć śnieżna zostawia metrowe zaspy świeżego, sypkiego śniegu, który z mozołem pokonujemy kolejnego dnia na rakietach w drodze na Kremenaros.
Czerwonym słowackim szlakiem schodzimy do Ubli, by przejść granicę. Polski odcinek – 350 kilometrów zajął nam 13 dni. Dalej powyżej średniej! To co najtrudniejsze jednak przed nami.
Trzymajcie kciuki.